środa, 30 września 2009

Oboz FF- refleksja:)

Jak już widać na zdjęciach mieliśmy Fajnych Ziomków:) Pierwszego wieczoru gościliśmy "pastora od motora" Karola Głuszka wraz z Kolą, to był pierwszy wieczór, a już Bóg nas zaskoczył. To było jakby zwiastun tego co Bóg będzie robił na obozie. Następne dni poświęcone były poznawaniu Boga, Jego ojcowskiej miłości. Poznawaniu tego co jest tak bardzo w Jego sercu, miłości do ludzi którym on chce dać się poznać, tego wszystkiego uczył nas Dawid Lewandowski. A ostatnie dni to uczenie się słuchania Jego głosu, i tu niezastąpiona była '"Michalina" Lewandowska. To niesamowite jak może się zmienić nasze życie gdy usłyszymy słowo od Boga i wprowadzimy je w życie. To wspaniałe móc korzystać z doświadczenia innych chrześcijan. Mieliśmy tez Panią i Pana z Radykalnych:) tak na zakończenia, aby dać nam do myślenia, że teraz coś trzeba z tym wszystkim zrobić. Ale to co największą radość mi sprawiło i zawsze będzie mnie cieszyć to są dwie rzeczy bardzo ważne, przede wszystkim widzieć jak ludzie poznają Boga, jak zaprzyjaźniają się z Nim, a po drugie to widzieć jak ich życie nabiera blasku gdy odkrywają Boże plany dla swojego życia, gdy zaczynają widzieć sens swojego życia ukrytego w Nim. I tego mogłam doświadczać na obozie. Widziałam młodych ludzi jak "rozkwitają", jak gdyby wychodzili z kokonów i zaczynają pięknieć blaskiem Bożej miłości, akceptacji, łaski i tego wszystkiego co On dla nich przygotował. to jest to dla czego chce poświęcać swoje życie, dla czego warto żyć. Ale dlaczego to pisze??? Żeby pamiętać, żeby przypominać wam którzy tam byliście z nami. Sprawa jest prosta jeśli Bóg coś robi w nas jeśli pozwala nam doświadczać Jego obecności, to ma w tym swój cel. To nie jest tylko dla naszego dobrego duchowego samopoczucia, Bóg zazwyczaj piecze dwie pieczenie na jednym ruszcie:) zmieniając nas pragnie abyśmy zmieniali świat. Dlatego po coś nam to uczynił (jak mówi Biblia) i nie chce znowu pójść dalej nic z tym nie robiąc. No i tak kończąc. Ktoś powiedział mądre ale dobitne zdanie: " życie dla samego siebie to najniższa forma życia" ja osobiście nie chce tak żyć, dlatego chce chwytać się każdego dnia Jego obietnic, i być posłusznym tego co on chce ode mnie danego dnia. Nie ma większej radości niż być odpowiedzią na czyjąś modlitwę, czy wołanie o pomoc. Bądźmy wiec wrażliwi na Jego głos, i bądźmy wykonawcami Jego marzeń, tego życzę Tobie i sobie:) No i do zaś

sobota, 26 września 2009

czwartek, 17 września 2009

17.wrzesień

A wiec po długiej przerwie znowu coś skrobniemy. Szczerze mówiąc to chyba nie należymy do osób które lubią prowadzić tego rodzaju instytucje, ale kto wie może się to zmieni, może po prostu zmieni się trochę charakter wpisów. Zobaczymy co czas pokaże.
Od powrotu z Australii- wyjazdu który był w miarę regularnie relacjonowany na tym blogu, przez co tak mało nowości było do opowiadania po powrocie:), mieliśmy jeszcze miesiąc wakacyjny w Polsce, który staraliśmy się wykorzystać jak najlepiej i jak najpełniej, dlatego też gdy zaczął się rok szkolny dzieci my czuliśmy się ze Sławkiem bardzo zmęczeni i wyeksploatowani. Nie narzekam, było to zmęczenie bardzo satysfakcjonujące. a więc dwa tygodnie po Australii był to czas przygotowywań do obozu młodzieżowego, ślub Oli i Grzesia ( nasz pierwszy kościołowi ślub oleski) potem wizyta w Krakowie u lekarza od stwardnienia. no i w końcu obóz. o obozie napisze następnym razem i dodam parę zdjęć z tego co się działo.
A co do tematu Sławkowej choroby i wizyty u lekarza, to powiem tak Sławuś jest zdrowy, oczywiście żeby udowodnić to medycznie trzeba by zrobić tomograf lub rezonans ale na to trzeba by poczekać, jakkolwiek pani lekarz była zdziwiona tym co zobaczyła, oczywiście starała się to skrzętnie ukryć i ubrać w jak najbardziej fachowe stwierdzenia medyczne, próbując uzasadnić to co widzi. Jak stwierdziła :"daj bóg nie do zobaczenia" heh my wiemy że to Bóg właśnie sprawił że Sławek czuje się zupełnie normalnie jak pół roku temu, nawet zaczął biegać od czasu do czasu. Bóg okazał się znowu wierny swojemu słowu, swoim obietnicom, ucząc nas cały czas czym jest zaufanie do Niego, czym jest wiara w JEGO MOŻLIWOŚCI. Na dzień dzisiejszy cieszymy się każdym dniem jaki daje nam Bóg, widzimy jak nas prowadzi, jak odpowiada na nasze modlitwy, i jakie ma wspaniałe marzenia względem naszej rodzinki. a i tak wiemy ze to co możemy widzieć z Jego marzeń to tyko namiastka:) Powiem tak życie z Bogiem, przywilej znania Go jako przyjaciela to najlepsza przygoda życia jaka nas mogła spotkać w jakiej kiedykolwiek moglibyśmy uczestniczyć. Jeśli tego jeszcze nie doświadczyłeś to spróbuj. Każdy dzień jest inny, pełen niespodzianek. ok to tyle na dziś a reszta może w weekend

środa, 22 lipca 2009

Sroda ( ostatnia)

Witajcie KOCHANI:)
A jednak się udało wrzucić zdjęcie, widać problemem był komputer na jakim to robiliśmy. Jakkolwiek ciesze się ze działa. Wczoraj byliśmy nad oceanem znowu ale tu w Melbourne. Bardziej w portowej części, mieliśmy frajdę obserwować jak wielki transportowiec wpływał do portu (chyba największą frajdę miała Krysia). Był bardzo silny wiatr. Madzia i Tymek musieli na prawdę walczyć żeby nie zostać popchniętym gdzieś tam do oceanu:) Dziś kolejny dzień wietrzny, i wieczorem "obiad egipski"( jak się okazało żona Johna the II jest z pochodzenia Egipcjanka i jej mama zaoferowała nam egipski obiad) ciekawe co będziemy jeść?? Tak jak tu jesteśmy to każdego dnia jemy coś innego. W Australii jest tyle różnych narodowości a tym samym tyle różnych kuchni a każda kuchnia tyle różnych dan, wiec pod względem jedzenia Sławek czuje się tu jak w niebie;) Nie ukrywam że ja też, będzie nam tego brakować niewątpliwie. Ten tydzień ucieka nam bardzo szybko, jak już pisałam spędzamy go na odwiedzaniu ziomków tutejszych, rewanżujących się za nasza gościnę w Polsce;);), do tego tez parę fajnych spotkań w kościele, dziś spotkanie o misjach w Afryce, niestety ja musiałam zostać z dziećmi, ale Sławuś wiernie mi relacjonuje wszystko. Jutro spotkanie w sprawie działań młodzieży i z młodzieżą. itd... Dużo tego wszystkiego, musimy usiąść spokojnie i spisać to wszystko czego mogliśmy się nauczyć tutaj, wyciągnąć wnioski. Ok to tyle na dziś, dziś wolna chata jeszcze parę godzin wiec czas na czytanie książki i kawkę:) a za tydzień o tej porze będziemy dolatywać do Londynu. Hmmm jak ten czas szybko ucieka.
Pozdrowienia dla Dziadostwa naszego kochanego z obu stron, dla Krewnych ziomalów, i Ziomalów pozostałych:):):):) KOCHAMY WAS BARDZO WSZYSTKICH.

Sroda ( ostatnia)

Witajcie KOCHANI:):):):)



































poniedziałek, 20 lipca 2009

Dzien ? ciezko policzyc ktory

WITAJCIE KOCHANI :)
Witamy po tygodniowej przerwie. Ze zdjeciami nie bedziemy sie juz wysilac, cos sie popsulo i nie dziala jak powinno. Ostatnie dni spedzilismy w Qeensland, piekne okolicznosci przyrody i tego niepowtazalne:) Karmilismy kangury papugi, widzielismy delfiny, dzieci mialy atrakcje jak wesole miasteczko lowienie ryb, ale to co najlepsze chyba (jak dla mnie Krystyny) to plywanie w Oceanie, ciepla w miare woda,i czysta, ale za to straszliwie slona( idealna na plukanie bolacego gardla, albo do robienia ogrkow kiszonych;))poza tym fale, piaseczek. Plywanie na falach to prawdziwa frajda( dla Madzi przerazajace przezycie). Jestesmy juz w Melbourne ostatni tydzien i jeden dzien, a wiec to bedzie tydzien na odwiedzenie ziomkow ostatni raz, i coz najgorsze przed nami -koszmar pakowania. To od dwoch nocy spedza mi sen z oczu. Mam nadzieje ze jakos to madrze wykombinujemy. Slawka ksiazki to nie lada wyzwanie.
Poza tym mamy sie dobrze, czujemy sie dobrze. Jestesmy rozpieszczani na kazdym kroku ( jeszcze nas nie maja dosc- chyba nas nie poznali do konca:):))
Prosze zeby ktos z Olesna napisal nam na gg jak sie maja nasi rodzice, Sa ty masz numer do mojego taty( prosze zadzwon i napisz jak u nich i jak u Jagielow:)) Pozdrawiamy Was serdecznie i do zobaczenia juz za 10 dni??

środa, 15 lipca 2009

Dzien27

Jestesmy juz na miejscu, mam na chwile kompa. okolica przepiekna mieszkamy na prawie wyspie, woda z kazdej strony. Pisze zeby wyjasnic ze mamy jakis problem z blogiem i nie da rady wrzucac zdjecia, dwa razy probowalam i dwa razy skonczylo sie porazka. Wiec bedziecie musieli uzbroic sie w cierpliwosc i poczekac do naszego powrotu. Jakkolwiek przesylamy Wam wszystkim pozdrowienia za chwile smigamy na plaze potem wracamy na lunch do domu i dzieci smigaja na basen, jutro jedziemy ogladac rekiny. to tyle w skrocie.

poniedziałek, 13 lipca 2009

Dzien 17-24

Witajcie KOCHANI
Bardzo chcelismy wrzucic zdjecia i powiem tak byly juz wklejone i opisy i wszytski bylo super ale niestety nie zapisalo wiadomosci i cala praca poszla na marne, a ja nie mam dzis za duzo czasu zeby siedziec przy kompie. Moze jutro jeszcze sie uda cos zdzialac, dlatego dzis tylko napisze jak bylo i co porabialismy przez ten tydzien, a jak jutro sie uda to wrzuce zdjecia i cos skrobne przy kazdym.
A wiec w niedziele o 16.oo wylecielismy z Melbourne do Sydney, wieczorem jedynie udalo sie pojsc cos zjesc i do spania. Poniedzialek okazal sie bardzo dobrym dniem pod wzgledem zwiedzania, podjechalismy pociagiem do miejsca skad odplywaja promy przewozace ludzi na druga strone zatoki skad widac pieknie Ocean. Tam tez jest Opera House ( nie wiem czy tak sie to pisze), i widok na wielki most nad zatoka, widoki piekne, tam tez wsiedlismy na prom i poplynelismy na druga strone zatoki, gdzie moglidmy pomoczyc nogi w falach Oceanu, pozbierac pare muszelek, i przemoczyc spodnie w falach ktore zaskakiwaly swoja sila. wrocilismy pozno wieczorem do domu. Nastepny dzien wybralismy sie na zakupy, trampki Tymka i Madzi nie nadawy sie juz do chodzenia, a i moje buty sie posypaly wiec musielismy znlezc cos zastepczego:)
Wieczorem pojechalismy na stadion olimpijski gdzie rozpoczynala sie konferencja Hillsong. Otwarcie konferencji bardzo spektakularne, ale i wspaniale przezycie duchowe, 22ooo ludzi razem wiebiacych Boga-WOW!!!! To naprawde robi wrazenie, kultura ludzi, ich uprzejmosc milosc do ludzi powalaja. Konferencja trwala do piatku od 9.00 rano do 9.00 wieczorem z przerwami na lunch, kawe.
W piatek obchodzilismy nasza 10 rocznice slubu, to co mglismy doswiadczyc to prawdziwa niespodzianka. Akurat w ten dzien tematem przewodnim konfy byla NIEZACHWIANA MILOSC, moglismy doswiadczyc wspanialych chwil. Bog nas zaskakiwal na kazdym kroku, gdy wrocilismy do domu w nocy w piatek czekl na nas torcik, winko i zyczenia;):):) Nastepnego dnia w poludnie zbieralismy sie na lotnisko i wracalismy do Melbourne. Niedziela minela bardzo szybko, dzis pranie, spakowanie sie na nowo i jutro lecimy na Zlote Wybrzeze, na nasze wakacje gdzies blisko Oceanu, siedzimy tam do soboty, watpie ze bedziemy miec dostep do komputera i internetu (moze to i dobrze:):)) tam jest duzo cieplej niz tu, wiec powinnismy cieszyc sie spacerami po plazy i taplaniem w wodach Oceanu. To jest szokujace ja Bog nas tu zaskakuje.
A teraz najwazniejsza wiadomosc, Slawek czuje sie coraz lepiej kazdy dzien jest dniem w ktorym mozmey widziec jak Bog go uzdrawia, wsystkie symptomy choroby ustepuja. Na konferencji mogismy duzo uslyszec o uzdrowieniu jakby Bog mowil to wlasnie dla nas, i modlitwy wielu ludzi, widzimy owoc tego, szczegolnie ostatni tydzien, piatek jakby dzien przelomu. Dziekujemy Wam wszystkim, ze jestescie z nami w modlitwach. wierzymy ze uzdrowienie Slawka dokonalo sie juz na krzyzu, gdy Jezus na nim umarl a potem zmartwychwstal, teraz to sie urzeczywistnia w naszym zyciu:):) Mnie to bardzo cieszy, widze jak kazdy dzien jest dniem gdzie stawiamy krok do przodu i ogladamy Boze uzdrownienie. To sie dzieje:):):) Bedac w Polsce Bog dal nam fragment, ktory sie urzeczywistnia: Ewangelia Jana 11: 4 " A uslyszawszy to Jezus, rzekl: Ta choroba nie jest na smierc, lecz na chwale Boza, aby Syn Bozy byl przez nia uwielbiony."
Dokladnie tego doswiadczamy i dlatego pisze o tym tak ot publicznie, bo chcemy w ten sposob oddac Bogu chwale za to czego dokonal , aby wszyscy mogli o tym sie dowiedziec ze Jezus jest prawdziwym, zywym Bogiem, ktory nas bardzo kocha.
to tyle na dzis jutro postaram sie dodac zdjecia, ale nie obiecuje, bo nie wiem o ktorej wyjezdzamy. Pozdrawiamy WAS bardzo mocno, zaczynamy juz troche tesknic:) Dziadostwa nasz kochane calujemy i krewnych takze, no a dla calej reszty ziomali usciski:):):):)

środa, 24 czerwca 2009

Dzien 16

Witajcie KOCHANI:)
To znowu my. dzis dzien odpoczynku i pakowania, jutro po nabozenstwie jedziemy na lotnisko i lecimy na caly tydzien do Sydney. Jak jzu pisalam nie wiem na ile bedziemy miec tam dostep do internetu, a raczej do komputera z internetem ( powiem szczerze, ze laptop na takich wyjazdach to wielkie udogodnienie- no coz trzeba bedzie jakos to obejsc) Wczorajszy mecz okazal sie wielkim przezyciem dla Tymka i Slawka, tyle ludzi na raz to bylo COS! Niestety druzyna ktorej mieli kibicowac przegrala:), ale jak sie pozniej okazalo ( z telewizji) na tym samy meczu byl Tom Cruze :) i to nie zart. Do ogolnej wiadomosci dla tych wszytskich ktorzy dopytuja sie o Slawusia samopoczucie: mysle ze jest dobrze, co prawda wczorajszy dzien byl ciezki i dzis odczuwamy tego skutki ( tymek mial bol zeba w nocy i kiepsko spalismy z tego powodu) tzn taki zmulony dzien sie wydaje, tez pogoda sie troche popsula tzn zrobilo sie troche chlodniej, i przelotne deszcze sprawiaja wrazenie ze zrobilo sie szaro. Tak ma byc do konca tygodnia, pozniej powinno byc lepiej. To tyle na dzis i na przyszly tydzien. Obiecujemy robic zdjecia i pozniej nadrobic zaleglosci na blogu. A tymczasem sciskamy Was mocno i miejcie sie dobrze. Dziadkiow i Babcie szczegolnie mocniej sciskamy, a takze Krewnych:) Do "Zas"

Dzien 15

Witajcie KOCHANI
Dzis krotko zwiezle i na temat. Po pierwsze sprostowanie do wczorajszego wpisu w Polsce mamy 126 osob na km kwadratowy a nie 200. przepraszam za taki blad, ale jak juz powiedzialam to jest Slawka fascynacja, nie moja, ja nie umie zapamietac takich rzeczy. Jakkolwiek Australia jest duza, 25 razy wieksza niz Polska. I teg nie da sie nie zauwazyc:) Wczoraj myslelismy ze mamy dzien wolny, a tu nagle z zaskoczenia dowiadujemy sie ze jedziemy do kina. Chlopacy :) (uklon do Mrchewy:)) ogladali- UWAGA! UWAGA! " TRANSFORMERS II " :):) (Jedrek pewnie sie smiejesz teraz z tego, ale wyobraz sobie- to nie zart). Ja natomiast z Madzia poszlam na Epoke Lodowcowa 3 ale w trojwymiarze, siedzialysmy w smiesznych okularach i mialysmy super zabawe. tak wygladal nasz wczorajszy dzien. Dzis natomiast rano mielismy wizyte tej rodzinki misjonarzy z Malezji, a teraz oczekujemy na przyjazd Grega ktory zabiera chlopakow na mecz Footy, to dziwna gra, Slawus ma nadzieje ze zalapie o co chodzi podczas tego meczu, to dla nas wielkie wyzwanie bo gra wydaje sie byc nielogiczna. Jakkolwiek zabawa bedzie przednia na wielkim stadionie olimpijskim, ogromna liczba ludzi, to musi byc niezle przezycie, a ja z Madzia jeszcze nie wiemy co bedziemy robic. napisze jutro, i to bedzie chyba ostatni wpis w najblizszym tygodniu, nie nastawiamy sie ze bedziemy miec dostep do kompa bedac w Sydney.
Kochani nasi ziomale pozdrawiamy was serdecznie i mocno.
Ps. o dziwo spotykamy tu w Australii wielu Polakow. Jakos moje nastawienie bylo takie ze to za daleko zeby spotkac Polaka, i tu sie mocno zdziwilam, nie tylko ja:):):):)

Dzien 12- 14 :)


Witajcie KOCHANI:)

Po dluzszej przerwie, w koncu udalo sie cos napisac. milam nadziejezoraj ale niestety komputer nam spowalnial i ciezko bylo cos wymodzic. Mamy sie dobrze. Slawek czuje sie lepiej, kazdego dnia widzimy zmiany, moze ne sa one kosmiczne ale dla nas znaczace, jestemy na etapie cwiczenia oka, zaslaniamy jedno na caly dzien, co sprawia ze lepiej mu sie patrzy. Poza tym my jako reszta familii mamy sie dobrze, odpoczywamy, poznajemy nowe miejsca, uczymy sie jezyka, dzieci zaczynaja coraz odwazniej powtarzace zdania po angielsku, przychodza co jakis czas i pytaja sie mama, tata, a jak powiedziec po angielsku to czy tamto. To juz jakis przelom:) A co do naszych ostatnich dni to wiele widzielismy. We wtorek pojechalismy do rezerwatu, polaczonego z zoo, piekna okolica, co widac na zalaczonym obrazku:) To co nas tu powala to ogromna przstrzen, oni maja tyle ziemi do wykorzystania ze to sie w glowie nie miesci ( troche ze stetystyk Slawusia: w Polsce na 1 km kwadratowy przypada 200 osob, w Australii na 1 km kwadratowy przypadaja 2 osoby) Takze powierzchnia, przstrzen powala. Co do rezerwatu yo piekna sprawa, rezerwat polaczony z zoo i olaczony z szpitalem dla chorych, dzikich zwierzat. Moglismy zobaczyc wiekszosc zwierzat Australii, tych ladnych i tych mniej pieknych ( weze, jaszczury, pajaki- przezylam to jakos) wszytsko w ladnycm gorzystym otoczeniu, pogoda moze nam nie sprzyjala do konca ale dzieki teu moglismy ogladac piekne tecze nie jeden raz. Zalapalismy sie tez na pokaz ptasich umiejetnosci, pierwsze byly papugi, miedzy innymi Kevin:) ten ponizej na zdjeciu. a jakis czas pozniej zdolnosci orlow. Niestety zbyt silny wiatr nie pozwolil na ogladane ich w czasie lotu, stosunkowo mala przstrzen, duzo drzew, wiec mogloby sie to dla nich zle skonczyc. Na zakonczenie calego show pan ktory mial korzenie aborygenow pokazal nam jak grac na tych tubach wydajacych dziwne dzwieki i jak rzucac bumerangiem skutecznie aby do ciebie wracal. To bylo to... 20 minut pzniej mielismy juz swoj wlasny bumerang( ktory Tymek przetestowal juz wczoraj ze Slawkiem). Madzia zakochala sie w kangurach wiec i dla niej musiala byc jakas pamiatka, oczywiscie kangur pluszowy (spi z nim, przytula i cieszy sie ze w koncu ma swojego kangura).
Wieczorem ojechalismy ze Slawkiem na koncert 8 ziomkow z Afryki, ciekawe przezycie. Bardzo dobre jedzenie wietnamskie wczesniej, i powiem tu cos Ja Krystyna jadlam owoc morza, skosztowalam i nawet mi smakowalo, byla to kalamarnica, na szczescie podana tak ze, nie wiesz co jesz, i chyba dlatego mi to przeszlo przez gardlo:)
Wczorajszy dzien byl bardziej odpoczynkowy, odpisywanie na maile, przygotowanie zdjec na bloga, a wieczorem spotkanie z ludzmi z kosciola, na ktore przyszla rodzina misjonarzy z Malezji , zajmujacy sie tlumaczeniem Biblii na jezyk malezyjski. Wspaniali ludzie, poopowiadali nam troche o tym co robia, a pozniej wspolny czas modlitwy. To byl bardzo dobry dzien, nowe doswiadczenie, nowi ludzie.
To tyle na teraz, idziemy odpoczywac. Pozdrwaiamy was Wszystkich. i do nastepnego razu.

Dzien 12-14 -zdjecia

A to spiacy mis koala, a raczej dwa misie, zastanawialismy sie czy ten maly tez juz ma banie czy jeszcze nie. bo jak wiadomo misie koala to nalogowi alkoholicy, jedzac liscie eukaliptusa wprowadzaja sie w trawjacy cale zycie stan odlotu :) Jakkolwiek misie z wygladu sa "sweetasne" , natomiast w bliskich kontaktach moga okazac sie agresywne, szczegolnie odglosy jakie wydaja moga byc przerazajace.
W koncu, udalo sie, oswojony kangur pozwolil sie poglaskac, powiem wecej spodobalo mu sie to do tego stopnia ze przez pewien cza spodazal za nami oczekujac kolejnych czulosci, a moze byl juz glodnawy i mial nadzieje ze mu cos sypniemy do zarelka? Kto go tam wie. Czymkolwiek sie kierowalo to zwierze sprawilo duza radosc naszym dzieciom, to pierwsze dotkniecia, poznej juz bylo przytulanie. Nie ukryawm ze pprzeszla mi ta sama mysl przez glowe co dzieciom: " takiego kangura to mozna by miec" :)
Ta papuga to Kevin. Kevin- gadula i papuga :) Komiczne zwierze, ale tez bardzo kumate.
Znaleziono go przy trasie, potraconego przez samochod, plamane skrzydlo. Trafil do rezerwatu na podleczenie, i juz tam zostal. Kevin w ciagu 18 miesiecy opanowal pare slow, i gestow. nasladuje ludzki smiech, macha lapka na pozegnanie, i inne takie. Jest komiczny.

I orzel jeden z wiekszych w Australii, ten akurat nie byl najwiekszych rozmiarow, okolo 2 kg mniejszy od tych to fruwaja na wolnosci. Ten zostal znaleziony ze zlamanym lewym skrzydlem. Sluzba zdrowia zwierzat dziala tu niesamowicie, bylo to szokujace przezycie dla nas, widziec jak wielka uwage przywiazuja do zwiarzat. jak nam wytlumaczono pozniej maja wiele gatunkow zagrozonych, stad pomysl rezerwatu polaczonego z zoo.


Dzien 9-11

Witajcie kochani
Dluga przerwa, ale to byly dni odpoczynku, w sobote wrzucilismy zdjecia z akwarium. w niedziele nabozenstwo, Slawus sprostal zadaniu i wyglosil bardzo dobre kazanie (po anglikanskiemu;)) poznalismy pare osob z korezniami polskimi, niestety juz nie potrafia mowic po polsku. Potem mile popoludnie u ziomkow, i wieczor w domu. dzis odpoczywalismy.
Jutro bardzo aktywny dzien, jedziemy do ZOO, z australisjka zwierzyna. a potem wieczorem ja ze Slawkiem jedziemy na jakowys koncert, nie wiemy co to bedzie ale chodzi o"fun". wiec w srode uaktualnimy nasze wypociny :):)
a tymczasem pozrawiamy i sciskamy wszystkich "pozostawionych" :):):):)

zdjecia z akwarium i nie tylko

Rekiny krazyly w okol nas, ale jakos nie mialy na nas ochoty, z czego Madzia bardzo sie cieszyla.

Plaszczki roznych rozmiarow, najwieksza z tych ktore widzielismy miala 200 kg, gdy nurek ja karmil ona siadla na nim jakby plaszcz, ogolnie karmienie tych potworow wygladalo bardziej na zabawe z nurkiem. rekiny nawet nie chcialy zerknac na smakolyki jakie im podawali, byly najedzone;)
Nasze dzieci odwazyly sie wziasc do reki zywa rozgwiazde, pierwsza byla o dziwo Madzia







A tu nowosc w akwarium Pingwiny z Anktartydy. byly komiczne, jakkolwiek pokazaly nam swoje umiejetnosci w skakaniu do wody, wyskakiwanie na brzeg, chodzenie gesiego, wspinanie sie pod gore balansujac skrzydlami. Ich futro a raczej upierzenie jest imponujace, w wodzie wygladalo niczym rybie luski, lsniace, o one same wsobie dostojne niczym zyrafy;);) to moj pierwszy skojan


A to Kochani POLSKA KIELBASA, POLSKIE KABANOSY, POLSKIE PACZKI, I POLSKA STRUCLA Z MAKIEM, do tego zurek, musztarda, i inne ..... no i przede wszystkim pani mowiaca po polsku:)

Dzien 8 - piatek

Witajcie Kochani :):):):)
To znowu my, pisze bo dzisiejszy dzien byl wyjatkowy szczegolnie dla dzieci, ale i dla nas ze Slawkiem takze. Odwiedzilismy dzis akwarium, ze zwierzyna ktora moglibysmy spotkac ze tak powiem w okolicy, w oceanach, rzekach, jeziorach, skalkach. Bylo to wielkie przezycie, Madzia z Tymkiem brali do rak rozgwiazde, jeza wodnego, i ogladali skorupy po rekinach. Jutro wrzucimy zdjecia, widzielismy takze rekiny, plaszczki, zaby, kraby, homary, i inne paskudztwa, ze sie tak wyraze.:) najbardziej zabojcza zabe, bardzo niepozorna z wygladu. Bylismy juz w podobnym akwarium z Januszem i Roz, ale wtedy dzieci byly mniej kumate i bardziej baly sie tego co widzialy. Dzis bylo inaczej, ku radosci Grega i Sue, ktorzy nas tam zabrali. Spedzilismy mily " lunch time" z kanapkami ciasteczkami i pyszna kawa. Potem byl czas dla Slawka, mial ponad godzine w duzej ksiegarni, mysle ze moge powiedziec ze " czul sie jak w niebie" tyle ksiazek ktore jego interesowaly, i nie musial ich tylko ogladac, ale nawet dostal "pare" ;). Teraz przez najblizszy czas bedziemy go mieli z glowy ;)
A teraz czeka nas prawdziwa uczta, obiad juz pachnie. dzis kolejne nowe danie, curry sos z warzywami i rybka. A jutro jemy kangura :):) tak zeby wiedziec jak taki skoczek smakuje. To tyle na dzis, jutro zdjecia na spokojnie, co prawda tylko pare, reszte bedziemy ogladac razem z Wami juz na miejscu.
Pozdrawiamy Was wszystkich, Krewni trzymta sie tam kupy i zatesknijcie czasem za nami, jak wszyscy pozostali Ziomale:):):):)

Dzien 7- czwartek

Witajcie Kochani
Pisze bardzo krotko tym razem moze wieczorem cos uaktualnimy, otoz wczoraj caly dzien nie mielismy internetu wiec nie bylo jak cokolowiek napisac, ani tez odezwac sie do was w jakikolwiek sposob. wczoraj tez dzien spedzilismy w MIESCIE hehe pojechalismy zobaczyc Melbourn. no bylo to ciekawe, duzo starych budynkow poangielskich, a tez zaraz obok nowoczesna architektura, ogolnie miasto ladne wysokie budynki powiedzmy ze drapacze chmur. no i fajna sprawa tamwaj turystyczny, wydawac by sie moglo ze skoro turystyczny to zedrez z nas kosmiczna kase no bo mozliwosc zarobku jak to u nas w Polsce "moglo by" byc :) a tu niespodzianka, tramwaj zupelnie darmowy o obwozi cie w okol miasta przy najciekawszych miejscach do tego dostajesz ksiazeczke z mapka i opisami, a jakby nie bylo tego malo pan w tramwaju podaje przez mikrofon gdzie ejstesmy co widzimy po prawej co po lewej, i co bedzie przy nastepnym przystanku. ciekawe to wszytko bylo i zupelnie nowe. a takze ciekawe przezcie widziec wielki targ to jak toawr jest prezentowany to artyzm w czystej formie, smiali sie ze mnie ludzie ale robilam zdjecia kielbasom, serom miesom i innym atrakcyjnym potrawom. pokaze z reszta wam to cudo. no i powiem wiecej spotkalam pania ktora obsluzyla mnie po Polsku, a na dodatek za mila pogawendke dala nam dwa Michalki dla dzieci. sweetasnie nie prawdaz?? :):):)
wieczorem robilam polski obiad ZOREK I SCHABOWE powiem tak pachnial jak zork ale tak nie smakowal chociaz gosciom smakowalo i bylo spoko to ja wiem ze to nie byl zorek, za to schabowe wyszly pysznie, to tyle na teraz i do zas mam nadzieje wieczorem. pozdrawiamy dziadostwa z obojga stron :) i wszytskich znajomkow blizszych i dalszych, no i wszytskich KREWNYCH, blizszych i dalszych. dzieci szczegolnie sciskaja Mateusza, Sare, Buske, i dwie Marty, a takze Zelki z WIEWIOREM:):)

Dzien 6 - sroda

Witajcie KOCHANI
Mam nadzieje ze macie sie dobrze i ze deszcze w koncu ustaly. o tych burzach pisali nawet na onecie i wp. U nas dobrze co prawda jeszcze czasami dostosowujemy sie do zmiany czasu ale ogolnie jest dobrze, od jutra mamy miec jakies atrakcje, tzn np. akwarium, chlopcy wybieraja sie na mecz pilki, a w przyszlym tygodniu juz mamy zaczac zwidzac okolice, w miedzyczasie odwiedziny ziomkow. jakies obiadki i relaks:)
Dzis bylismy w kosciele rano bo Slawus mial kazanie, okazalo sie ze bylo to nabozenstwo dla starszych ludzi w ich stylu bardzo spokojne, potem po kazaniu zadawali pytania na temat Polski jak to u nas jest. Potem podchodzili do nas i opowiadali o ich spotkaniach z Polakami niektorzy siegali az do drugiej wojny swiatowej, bylo to bardzo mile, a jenoczesnie nowe przezycie, bardzo pouczajace.
dzis dzien w ktorym popaduje deszczyk niestety zaczal padac dopiero wtedy gdy soknczylam wieszac pranie na dworze, ale coz tak to czasem bywa.
dzieci rozkrecaja sie corac bardziej. pokoj z zabawkami jest okupowany przez nich, pod tym wzgledem maja tu Raj :) klocki lego, pociagi drewniane, a teraz i gg na ktorym tymek odwaznie zagaduje a nawet powiem wiecej prowadzi konwersacje;)
Te dni sa raczej przewidziane na odpoczynek i dostosowanie sie do otoczenia i zmiany czasu dlatego musicie sie uzbroic w cierpliwosc jesli chodzi o nowe przezycia przyrodnicze, wycieczkowe. a tym czasem pozdrawiamy was mocno i sciskamy
szczegolne pozdrowienia dla dziadow i dziadkow, bab i babciow, oraz wszystkich krewnych
POZDROWIENIA KREWNI :) :) :) :)

wtorek, 23 czerwca 2009

Dzien 5 - wtorek

WITAJCIE KOCHANI :)
Dzis dzien aby wrzucic pare zdjec zobaczymy jaki bedzie efekt ale juz teraz nie obiecuje zbyt wiele, te ktore chcemy wrzucic to pare zdjec ktore pokazuja przyrode nas otaczajaca, to nas najbardziej urzeka. Ma sie wrazenie jakby w dzika przyrode wbudowalo sie kilka domow, zreszta sami zobaczycie. trzy pierwsze zdjecia to poprostu park, jest ich duzo w okolo, i wygladaja na prawde dziko, zwisajaca kora drzew eukaliptusowych sprawia wrazenie buszu :):), wiem tez ze do prawdziwego buszu im troche brakuje jakkolwiek robi to wrazenie na takich laikach jak my:)








To naturalne srodowisko kangurze;) takie rzeczy mozna zobaczyc tuz za miastem
a oto i one ciezko je wypatrzyc na pierwszy rzut oka bo kolor ich futra zlewa sie z sucha trawa oraz z drzewami


tu my i ONE niestety uciekajace do lasu. ciekawe bo jeden najwiekszy zostal na wzgorzu jako ochroniarz i gdybysmy tylko chcieli isc za nimi do lasu, zaatakowalby na.



tu pierwszy uciekinier. cykory z nich musze powiedziec:)

poniedziałek, 22 czerwca 2009

dzien 3i 4

witajcie KOCHANI
ciezko nam dostac sie do komputera niestety ten co jest w domu jakos nie dziala powiem tylko w skrocie, a jesli sie uada to jutro wrzucimy jakies zdjecia na dowod, tym razem nie fotomontaz. wczoraj mielismy super dzien, nabozenstwo bylo super prowadzone przez dzieci i na nich glownie bylo skupione to cos nowego jakkowiek bylo wypasnie, potem lunch time gdzie dopadl nas Tolik ziomek ktory byl u nas kiedys w Olesnie ziom ADHD ;) z ukrainskim pochodzeniem i dbal zeby niczego nam nie brakowalo to bylo przezycie;) na szczescie nie siedzielismy sami przy stoliku wiec bylo kogo obdarowac jedzeniem:) ta niedziela w kosciele to ciekawe przezycie poza paroma osobami ktore znalismy z goszczenie ich u nas w domu w Olesnie, to reszta byla nam zupelnie obca, mimo tege czulismy sie super. dostalismy wielka dawke milosci, radosci, usciskow, slow zachety, itd. jakby znali nas od zawsze. po koscile mielismy wycieczke w okolice na plac zabaw, tam spotkalismy pana ktory byl prawie identyczny jak nasz DZIAD, mamy zdjecie na dowod. potem spotkala nas mila niepsodzianka pojechalismy do ziemi kangurzej;) do ich naturalnego srodowska nie jakiegos zoo, no i bylo bliskie spotkanie z niejednym kangurem. potem wpadlismy do Grega i Sue na pszne ciasto i kawke, jak zawsze z nimi byl wypasiony czas.
dzis nam minelo ze tak powiem odpoczynkowo, slawek posiedzial dzis w kosciele podpatrywac jak im sie tu pracuje wiec wrociwszy pierwsze co powiedzial ze kolejny "brainwashing" a ja krystyna caly dzien relaksu, czytanie, granie w tetris:) i znowu czytanie:) . dzis pierwsza nos jak dziec spaly bez nocnego budzenia, to juz sukces!!!. reszta jutro dobranoc moi drodzy i do jutra kompa uruchomolismy, wiec beda zdjecia calusy, huggi i inne te wszystkie mile stuffy. pozdrowienia dla rodzicow slawka od Grega i Sue. no i papapa.........

sobota, 20 czerwca 2009

dzien 2 :)

no i znowu dorwalismy sie do komputera
dzis wstalismy wczesniej to znaczy o 11.30 to juz lepiej niz dzien pierwszy. jakkolwiek masz chce spac dluzej i dluzej. dzis zaliczylismy rodzinne zakupy;) bylismy na targu gdzie widzielismy polska kielbase hehehe. oczywiscie skonczylo sie na tym ze kupilismy kielbase poska boczek i nawet zakwas do zorku i w srode bedziemy gotowac polski stuff. bedzie grupa i bedzie poslkie zarelko: zorek, i schabowe;) ;) ;) za niedlugo idziemy z dziemi do kosciola na koncert, ten weekend jest dla dzieci maja koncert a jutro prowadza nabozenstwo to bedzie ciekawe przezycie. slawus odpoczywa, po zakupach. ale ma sie dobrze troche zmeczony bo dzis w nocy dzieic sie obudzily tymka bolal cos brzuszek potem spadl z lozka a madzia sie bala bo "slyszala jak ktos chodzi po domu" oczywiscie to nas wybudzilo i ciezko bylo zasnac ponownie. dlatgeo tak dlugo spalismy. ale mysle ze jutro bedzie znacznie lepsij probujemy powalczyc dzis zeby sie przemeczyc zeby jednak jzu nie miec takich sytuacji jak dzis w nocy.
a to widoamosc dla dziada: widzielismy dzis papuge latala za oknem i siedziala na drzewie, bardzo ladna z czerwonym brzuchem i chba granatowa. od rana spiewaja nam za oknem skrzecza i wydaja inne dzwieki. to cos nowego. okolica piekna niby zima a jednak drzewa zielone i nie jest jakos zimno. tzn ludzie chodza w czapkach niektorzy ale wyglada to smiesznie ciekawe jak by sie uberali u nas w posce w czasie naszej zimy;) to tyle na dzis pozdrawiamy was wszytskich. dzieci szczegolnie pozdrawiaja dzidkow i babcie oraz buzke i sare, tukana, dawida i sasa. a tak naprawde pozdraiwaja wszystkich;d;d to papa
co to waszych komentarzy to bardzo nam sie podobaja. niestety to niemozliwe zebysmy czesciej pisali, wiec nie bedziemy konkurowac z wami ale piszcie te swoje pikantne komentarze czyta sie to zacnie. sarkazm wszechobecny. daniela ustawilas sobie juz naszego bloga jako strone startowa.??;)

piątek, 19 czerwca 2009

Dzien 1- piatek

witajcie
tym razem z australijskej ziemi. przyleciesmy o 5.30 rano w ten sposob zgubilismy jeden dzien a mianowicie czwartek. jakos nam przelecialo kolo nosa;) po przyjezdzie poszlismy spac jak planowalismy na 3 godzinki ale nie wyszlo o 2 w poludnie sie prezbudzilismy ale bylo to niemozliwe wstac wiec spalismy dluzej o 17 stwierdzilismy ze tak byc nie moze bo przespimy caly dzien wiec wstalismy zjedlismy sniadanie hehe o 17. potem slwek poszedl do kosciola na spotkanie liderow zobaczyc jak to u nich dziala a my z dziecmy czas wolny na czytanie bajki i zabawe. dzieci zaczynaja sie przelamywac, oczywiscie najlepszym jezykiem jest zabawa wspolna,
co do nas ogolnie to jest super lot minal bardzo dobrze slawek to zniosl bardzo dobrze, oczywiscie zawdzieczamy to dobremu jedzeniu w samolocie, bo gdy jest jedzenie dobre i w miare duzo to slawek jest szczesliwy;) dla dzieci tez bylo super obsluga ma specjalny program dla dzieci zeby uprzyjemnic im czas a wiec jakies gadzety prezenciki zdjecie w stroju sewardesy szybka obsluga gdy byl czas posilkow, ogolnie wypas jedyny mankament to trzeba tyle siedziec na tylku. co dla tymka wydawalo sie byc niemozliwe:) jakkolwiek zyjemy mamy sie dobrze, prosimy przekazac ta informacje naszym kochanym rodzicom. szczegolnie ze wnuki sa "still alive". byla to wielka frajda dla nich widziec tak duze samoloty a tym bardziej nimi leciec. tymek juz w samolocie napisal co nieco w swoim dzienniku wycieczkowym, my tez przeczytalismy nasze listy ktore dostalismy od Buzki. Buska to bylo wypas, to co nam napisalas bardzo nam milo i wiedz ze to zaszczyt cie znac;) to tyle na dzis za niedlugo obiadko- kolacja i coz trezba by isc spac. to wszytsko jest wyzwaniem przestawic sie na nowy czas. jakkolwiek mamy sie dobrze slawek tez troche skolowani zmiana czasu ale w ciagu tygodnia powinno sie unormowac.