środa, 24 czerwca 2009

Dzien 12- 14 :)


Witajcie KOCHANI:)

Po dluzszej przerwie, w koncu udalo sie cos napisac. milam nadziejezoraj ale niestety komputer nam spowalnial i ciezko bylo cos wymodzic. Mamy sie dobrze. Slawek czuje sie lepiej, kazdego dnia widzimy zmiany, moze ne sa one kosmiczne ale dla nas znaczace, jestemy na etapie cwiczenia oka, zaslaniamy jedno na caly dzien, co sprawia ze lepiej mu sie patrzy. Poza tym my jako reszta familii mamy sie dobrze, odpoczywamy, poznajemy nowe miejsca, uczymy sie jezyka, dzieci zaczynaja coraz odwazniej powtarzace zdania po angielsku, przychodza co jakis czas i pytaja sie mama, tata, a jak powiedziec po angielsku to czy tamto. To juz jakis przelom:) A co do naszych ostatnich dni to wiele widzielismy. We wtorek pojechalismy do rezerwatu, polaczonego z zoo, piekna okolica, co widac na zalaczonym obrazku:) To co nas tu powala to ogromna przstrzen, oni maja tyle ziemi do wykorzystania ze to sie w glowie nie miesci ( troche ze stetystyk Slawusia: w Polsce na 1 km kwadratowy przypada 200 osob, w Australii na 1 km kwadratowy przypadaja 2 osoby) Takze powierzchnia, przstrzen powala. Co do rezerwatu yo piekna sprawa, rezerwat polaczony z zoo i olaczony z szpitalem dla chorych, dzikich zwierzat. Moglismy zobaczyc wiekszosc zwierzat Australii, tych ladnych i tych mniej pieknych ( weze, jaszczury, pajaki- przezylam to jakos) wszytsko w ladnycm gorzystym otoczeniu, pogoda moze nam nie sprzyjala do konca ale dzieki teu moglismy ogladac piekne tecze nie jeden raz. Zalapalismy sie tez na pokaz ptasich umiejetnosci, pierwsze byly papugi, miedzy innymi Kevin:) ten ponizej na zdjeciu. a jakis czas pozniej zdolnosci orlow. Niestety zbyt silny wiatr nie pozwolil na ogladane ich w czasie lotu, stosunkowo mala przstrzen, duzo drzew, wiec mogloby sie to dla nich zle skonczyc. Na zakonczenie calego show pan ktory mial korzenie aborygenow pokazal nam jak grac na tych tubach wydajacych dziwne dzwieki i jak rzucac bumerangiem skutecznie aby do ciebie wracal. To bylo to... 20 minut pzniej mielismy juz swoj wlasny bumerang( ktory Tymek przetestowal juz wczoraj ze Slawkiem). Madzia zakochala sie w kangurach wiec i dla niej musiala byc jakas pamiatka, oczywiscie kangur pluszowy (spi z nim, przytula i cieszy sie ze w koncu ma swojego kangura).
Wieczorem ojechalismy ze Slawkiem na koncert 8 ziomkow z Afryki, ciekawe przezycie. Bardzo dobre jedzenie wietnamskie wczesniej, i powiem tu cos Ja Krystyna jadlam owoc morza, skosztowalam i nawet mi smakowalo, byla to kalamarnica, na szczescie podana tak ze, nie wiesz co jesz, i chyba dlatego mi to przeszlo przez gardlo:)
Wczorajszy dzien byl bardziej odpoczynkowy, odpisywanie na maile, przygotowanie zdjec na bloga, a wieczorem spotkanie z ludzmi z kosciola, na ktore przyszla rodzina misjonarzy z Malezji , zajmujacy sie tlumaczeniem Biblii na jezyk malezyjski. Wspaniali ludzie, poopowiadali nam troche o tym co robia, a pozniej wspolny czas modlitwy. To byl bardzo dobry dzien, nowe doswiadczenie, nowi ludzie.
To tyle na teraz, idziemy odpoczywac. Pozdrwaiamy was Wszystkich. i do nastepnego razu.

2 komentarze:

  1. Kruszon Puszon2 lipca 2009 15:18

    Cudowny ten rezerwato-zoo ze szpitalem - chciałabym tam pojechać, chyba bym tam spędziła cały miesiąc tuląc się do kangurów i innych dzikich zwierzów :D Świetne te wasze przygody :) Wpływają rozmarzająco. Buziaki dla całej rodzinki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hey cos gg nie dziala, ale chciałem tylko powiedzieć ze wysłałem wam e-mail z całym tłumaczeniem. Posprawdzajcie to jeszcze dokładnie. Mnie jutro nie bedzi na kompie takze jak cos to sms. Mozecie z bramki sms na www.orange.pl hehe

    Grzesiek

    OdpowiedzUsuń